(w odtwarzaczu wybierz utwór numer trzy)
Antracytowy odcień skrzydeł odcina się wyraźnie na tle śniegu, umożliwiając skupienie wzroku na barwie różnej od rażącej oczy bieli.
Przyglądając się bacznie gołębiom,
spostrzega, iż szarość ich piór nie jest jednolita, przy szyi przypomina
sodalit, na którym osiadła cienka warstwa kurzu, przy krańcu ogona zaś matowy
grafit. Ptaki zostawiają po sobie ślady, łączące się w naturalny i niezwykły
fresk.
Oddycha mroźnym powietrzem. Zaciąga się
mocno zapachem zimy, czując jak kojąca, chłodna woń rozchodzi się w płucach
niczym delikatny, orzeźwiający obłok.
Pozwala, by mróz szczypał jego szyję i
policzki, by wiatr wpadał we włosy i rozrzucał je na boki. Wyciąga przed siebie
dłoń, obserwując drobne płatki roztapiające się na ciepłej skórze. Zamyka oczy,
delektując się dotykiem natury.
Śmiech nadchodzi niespodziewanie. Jest jak
igła przebijająca nadmuchany balon, jak kamień rozbijający szklany klosz.
Przerywa odczucie koegzystencji, czar chwili pryska, pozostawiając po sobie
jedynie niedosyt.
Postać pada na śnieg, a wraz z nią jej
cień. Na dotychczas nieskalanej powierzchni powstaje zarys anioła. Narysowane skrzydła
rozpościerają się tuż obok rozsypanych na ziemi włosów. Ich ciemna barwa zdaje
się nie pasować do jasnego krajobrazu.
Chłopak uśmiecha się do dziewczyny i
przesyła w powietrzu pocałunek. Ona jednak nie wstaje. Po chwili to on się
kładzie, opierając głowę na jej piersi. Leżą tak przez długi czas, aż słońce
zaczyna czerwienieć nad horyzontem, a jego długie, hematytowe promienie
przesłaniają ich nieruchome sylwetki karmazynową markizą.
Odchodząc pozostawiają odciśnięty na
śniegu kontur serafina.
● ● ●
Wiosna przybywa na siwym rumaku, a towarzyszący jej ciepły wiatr pobudza uśpioną ziemię. Świat rozwiera powieki, rodzi się nowe życie, które powoli tonie w zieleni.
Drobne kwiaty, zdobiące brzeg stawu
rozsiewają wokół siebie słodką woń poranka. Świta.
Dziewczyna stoi tuż nad wodą. Pojedyncze
kosmyki włosów wyrywają się z warkocza, łaskocząc jej odsłonięte ramiona. Oczy
ma zamknięte, usta zaciśnięte w wąską linię. W dłoni trzyma czerwoną różę,
której kolce ranią jasną skórę. Burgundowa krew spływa powoli po palcach,
kapiąc na liście Hepaticea Nobilis. Ona jednak zdaje się tego nie zauważać.
Obserwując ją, dostrzega pewną
nienaturalność w ułożeniu ramion, spięcie w rysach twarzy. Nie potrafi jednak
rozszyfrować powodu owych reakcji.
Poprzez gałęzie drzew przygląda się, jak
dziewczyna odrywa kolejno szkarłatne płatki i wrzuca je do stawu. Unosząc się
na powierzchni, kołysane przez wodę dopływają na przeciwległy brzeg.
Zielona łodyga upuszczona zostaje na trawę
i spoczywa tam niczym pieczęć na pożegnalnym liście.
Kiedy zapada zmierzch i zapalają się
latarnie na ulicach, z półmroku wyłania się wysoka postać. Podchodzi do lekko
falującej, ciemnej powierzchni i podnosi z ziemi martwą roślinę. Delikatnie przesuwa opuszkami palców po
miejscach, na których zaschła krew. Niemy płacz wstrząsa ciałem chłopaka, ślady
łez znaczą jego twarz niczym drogowskazy dla tych, którzy szukają prawdy o uczuciach.
● ● ●
Ostatni dzień lata z gracją wieńczy ciepłą porę. Grzejące promienie słońca otulają florę szczelnym kokonem. Motyle wzbijają się w przestworza, przez ich różnokolorowe skrzydła przebija się światło zabarwione w urzekająco piękny sposób.
Dziewczyna opiera się o pień drzewa, w
ciemnych oczach odbija się blask ognistej gwiazdy.
Spogląda prosto przed siebie, lecz pozostaje
ślepa na widok, który się przed nią rozpościera. Myślami jest daleko od
materialnego świata.
Dostrzega w jej twarzy niepokój, którego
pojedyncze wiązki przezierają poprzez maskę pozornego opanowania. Mimo to
sposób w jaki nuci piosenkę, świadczy o przygotowaniu na to, co ma nastąpić.
Różni się od osoby, którą spotkał wcześniej.
Chłopak podchodzi niezauważony i dopiero,
gdy siada obok, dziewczyna zdaje sobie sprawę z jego obecności. Milczą przez
długi czas, lecz słowa zdają się być zbędne.
Kiedy nadchodzi pora, by się rozstać,
spoglądają na siebie z uczuciem, którego nie sposób zrozumieć. Nie jest to
smutek, lecz także nie radość. Można jednak rozpoznać w nim maleńkie ziarenka
szczerości i akceptacji.
On wyciąga dłoń, ona ją ujmuje. Stoją tak
przez chwilę, a słoneczny blask pada na pogodzone tym prostym gestem ciała,
niczym podpis składany na niepisanej umowie.
Rozchodzą się w przeciwne strony, lecz
wrogość jest obca ich umysłom.
● ● ●
Od chwili gdy na brzegu stawu pożegnała się z jego przyjacielem, sądził, iż więcej jej nie zobaczy. Powoli zanikała w pamięci, przeistaczała się w zamglony obraz o rozmytych konturach. Intensywny odcień włosów przygasał, głębia oczu mętniała. Nawet głos niegdyś czysty i poruszający, tracił na swym blasku.
Choć
mogła rozpłynąć się całkowicie we wspomnieniach niczym świeży zapach kwiatów w
miejskim powietrzu, nie stało się tak. Fragment jej, maleńka część pozostała skryta
głęboko na dnie duszy, pragnąc ujrzeć światło dzienne i gotowa uczynić to we
właściwym momencie.
Kiedy tamtego dnia wkroczył do sali
balowej, usłyszał dźwięk, który szarpnął gwałtownie za struny jego serca. Cały
trud włożony w zapomnienie rozpadł się na milion drobnych kawałków niczym
kryształ, upadający na kamienna posadzkę.
Była tam. Stała na scenie pewna siebie,
piękna i szczera, czysta niczym jutrzenka. Wiedział o tym, choć ciemność spowijała
smukłe ciało, a przydymione światła nie rozjaśniały mroku.
To nie muzyka dyktowała nuty dla jej śpiewu,
lecz to on prowadził brzmienie instrumentów za rękę niczym pasterz swoje owce.
Tamtej nocy nienawiść jaką do niej żywił,
stoczyła zażarty bój z innym uczuciem, którego nie potrafił określić. Zwycięzca
pojedynku znany wyłącznie jemu, pozostał zaszczepiony
w nim na zawsze.
Wtedy patrzyła prosto przed siebie. Nie mogła
go zobaczyć, spojrzenie kobaltowych źrenic padało na jedyną osobę na sali,
która miała odwagę zmierzyć się z autentycznością jej wzorku.
Emocje obecne na twarzy poruszonego
człowieka zatracającego się w otchłani szafiru, zdawały się świecić w półmroku własnym blaskiem.
Nigdy nie potrafił zrozumieć tego, jak
wpływa na ludzi, tego co warunkuje ich oddanie. Jak przez mgłę obserwował
schodzącą ze sceny dziewczynę, wychodzącą później na balkon za tamtym mężczyzną.
Zamykając oczy, odczuwał dziwny chłód
krystalizujący się w okolicy piersi. Nie liczył sekund. Po prostu odwrócił się
i wybiegł z gmachu w zimną, śnieżną noc. Nie uciekał jednak przed nią, lecz
przed samym sobą.
Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia mi czytanie Twoich rozdziałów, które są inne niż wszystkich w tym świecie bloggerów. Czytając Twoją historię naprawdę się odprężam i i całą sobą wczuwam się w wydarzenia. Cały czas opowiadanie jest dla mnie zagadką i tajemnicą, trochę się gubię, ale wydaje mi się, że będziesz pisała o miłości. Tej prawdziwej. Jeśli tak, to bardzo się z tego cieszę, bo Twój styl własnie do takich historii pasuje idealnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Wiem, że te pierwsze teksty są trudne do rozszyfrowania, ale w każdym z nich miałam zamiar przedstawić bohatera, a że taki mam styl wypowiedzi to czasem łatwo się w niej zgubić ^^
UsuńPodziwiam twój styl pisania. Bardzo ci go zazdroszczę. W każdym bądź razie, wiem, że tak za bardzo ostatnio nie zaglądałam, ale nie dałam rady, a uwielbiam twojego bloga. Piszesz świetnie, ale to już mówiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
raven-heart.bloog.pl
Hoi :))
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, choć taki tajemniczy, niezrozumiały jak dla mnie, ale jednak czytając go wyobrażałam sobie to wszystko bardzo łatwo. Piszesz bez dialogów, opisowo, bardzo ciekawy styl, który się wyróżnia pozytywnie oczywiście. Niektóre wersy są niezrozumiałe.
Pozwolę sobie tu zacytować coś co mi się bardzo jakoś tak spodobało no;
''Podchodzi do lekko falującej, ciemnej powierzchni i podnosi z ziemi martwą roślinę. Delikatnie przesuwa opuszkami palców po miejscach, na których zaschła krew. Niemy płacz wstrząsa ciałem chłopaka, ślady łez znaczą jego twarz niczym drogowskazy dla tych, którzy szukają prawdy o uczuciach''
nie wiem, ale wywołało we mnie wiele odczuć. ;))
Skąd ty wynajdujesz takie piękne słowa? Tez bym chciała pisac tak lekko i przejrzyście ;)
pozdrawiam cię serdecznie ;***
Piszę od siebie i może właśnie to warunkuje owe wrażenie. Dzięki temu, potrafię znaleźć odpowiednie słowa, bo wiem jaką kreację rzeczywistości chcę stworzyć.
OdpowiedzUsuńPowiem, nie napiszę tak . Pierwsza moja reakcja na rozdział...............................................................................................................................................................................................................................cisza, nie mogłam nic powiedzieć. Rozdział bardzo wpływa na czytelnika. Jeśli nie odpłynie się daleko w trakcie czytania, da się poczuć emocje i tajemniczość tego rozdziału. Ja to chyba poczułam, mimo brata który zatruwa mi życie grą na flecie, "Czułam" ten rozdział i jestem nim zachwycona. Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam na nn i nabór
OdpowiedzUsuńMmmm, uraczyłaś mnie dawką swoistego piękna. Twoje teksty są jak poezja, trudno określić je inaczej. Wywołują we mnie taką gamę rozmaitych uczuć, że po przeczytaniu, czuje się wybita z rzeczywistości. Już? Czemu tak szybko? To właśnie czuje, bo chciałabym czytać więcej i więcej. Oryginalnie budujesz tę powieść, jest inna niż wszystkie i wyjątkowa, jak żadna z tych, które miałam okazje czytać. Sądzę, że ta historia poruszy serca głębiej niż się spodziewam. Już czuje, że jest nasiąknięta wielką, trudną miłością. Kocham.
OdpowiedzUsuńA ja dalej nie mogę przestać podziwiać twoich opisów. Jest to takie ładnie, obrazowe. I powiem, że rozdział dłuższy niż ostatnio xD brawo xD
OdpowiedzUsuńTrochę mi się to wszystko miesza, między fragmentami były ogromne przeskoki w czasie, mam nadzieję, że jakoś rozwiniesz te wątki. I nie wiem czy dobrze rozumiem, ale ostatni fragment dotyczył poprzedniego rozdziału, prawda? xD
Co jakiś czas mam zamiar dodawać "Reminiscencje" - tytuł rozdziału u góry znaczy to samo, tyle że po francusku. Jest to retrospekcja, bądź jak kto woli wspomnienie. Przeskoki w czasie były konieczne. W dalszych częściach zrozumiesz dlaczego. A końcówka, oczywiście, odnosi się do poprzedniego rozdziału:*
UsuńZnowu niewiele się dowiedziałam, wciąż jest bardzo tajemniczo, w dodatku Twój styl pisania idealnie współgra z tymi niedopowiedzeniami. Czytając mam wrażenie, że wszystko jest takie oniryczne, nie wiem czy miałaś taki zamiar, ale tak to właśnie odczuwam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Podkreślam ulotność chwil. Można to interpretować jako oniryzm, nie mam nic przeciwko. W końcu forma odbioru, to przywilej czytelnika^^
UsuńMoja droga, jak mam skomentować ten rozdział? Fantastyczny, wspaniały, kapitalny? Nie, to brzmi zbyt banalnie i nie oddaje nawet połowy moich uczuć. Podczas czytania Twoich słów wzbijam się do lotu niczym ptak, ale nim zdążę się tym nacieszyć, rozdział się kończy i powracam na ziemię.
OdpowiedzUsuńP.S
Oczywiście, że oczy mogą być patynowe. W końcu to mieszanina jasnozielonego z niebieskim, a nie jakiś róż, fiolet czy czerwień, na bogów.
Miło to słyszeć akurat dziś, kiedy mam wyjątkowo zły humor:*
UsuńNo więc czytam.
OdpowiedzUsuńPierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to barok. W ciągu tych trzech rozdziałów nie działo się praktycznie nic, co można by uznać, za zaczątek fabuły. Opisujesz ludzi, którzy nie robią nic ciekawego i... w zasadzie tyle. To nie jest dobry przepis na zaciekawienie czytelnika.
Po drugie, za bardzo wszystko udziwniasz. Używanie takich słów jak "sodalit" czy "antracytowy" na określanie kolorów wcale nie brzmi dobrze, tylko sprawia, że człowiek ma wrażenie, że znalazł się w muzeum geologii, nie mówiąc już, że jest pretensjonalne.
Masz też dziwną manierę opisywania absolutnie wszystkiego. Pisanie opowiadania to nie projektowanie wnętrz. Nie musisz opisywać, jakiego koloru jest każda ściana i każdy kamień, bo po prostu nikogo to nie obchodzi.
Moja rada - upraszczaj tekst. Styl, w którym piszesz, jest niestety dobrą drogą do rasowej grafomanii, czyli pisania w jak najbardziej "poetycki", udziwniony sposób, przy użyciu pretensjonalnych zwrotów, za to bez przekazywania naprawdę ważnej treści. Tnij przymiotniki i metafory, zastanów nad fabułą. I będzie dobrze.
Ps. Niestety nie powiadamiam nikogo na blogach, subskrypcję można prowadzić przez bloggera lub facebook.
Ps2. O co dokładnie Ci chodziło z "trafnie użytymi pojęciami z fizyki"? Przejrzałam całe opowiadanie, nie ma w tym ani jednego terminu fizycznego...
Odpowiadając na Twoje pytanie; nie szukaj opisów zjawiska fotoelektrycznego czy teorii fal! Nie to miałam na myśli! Chodziło mi o użycie słowa "reaktor łukowy", gdyż ostatnio spotkałam się z jego bardzo dziwną interpretacją (jakby nie było; ma fizyczne podłoże). Na jednym z blogów zetknęłam się z określeniem go jako urządzenia, które ogranicza (tutaj pozwolisz, że zacytuję) "padające na nie wiązki energii o charakterze falowym". Zapewne twórca bloga miał na myśli reflektor, a czemu łukowy to już nie wiem.
UsuńCo zaś się tyczy części pierwszej Twojej wypowiedzi, mogę jedynie rzec, iż takie właśnie, a nie inne wrażenie powinien odnieść czytelnik. W tych trzech postach chciałam nakreślić kontur danych postaci, a że styl wypowiedzi jest jak słusznie zauważyłaś barokowy, to wygląda to w ten sposób. Nie miałam najmniejszego zamiaru wprowadzać jakiejkolwiek akcji, fabuła zaś formuje się w czwartym rozdziale. Rozumiem Twoje podejście i w pewnym sensie się z nim zgadzam, a raczej z jego przekazem.
Tego typu opowiadania można polubić, albo znienawidzić. Są osoby, którym styl poetycki się podoba i takie, które uważają go za pretensjonalny, wydumany. Powszechnie wiadomo, że każdy ocenia subiektywnie. "Nie umiem przetrawić takiej formy wypowiedzi bądź wręcz przeciwnie, uwielbiam ją" - to proste. Barok, oniryzm. Tak to ma wyglądać. Koniec. Kropka.
A za krytykę oczywiście bardzo Ci dziękuję, oczywiste było, że ktoś prędzej czy później odbierze w ten sposób moją pracę.
Księżycowa Klaro!
OdpowiedzUsuńApostrofa musi być. Twoja opowieść zaciekawiła mnie od początku. Faktycznie stosujesz dużo środków artystycznych, ale to sprawia, że odróżniasz się od typowo "potocznych" blogów. Bardzo dobrze mi się czyta, łatwo sobie wszystko wyobraża i odpoczywam, bo błędy nie rzucając się w oczy. W tym rozdziale widać jak na dłoni relacje między bohaterami, ich emocje. Mimo że to tylko pojedyncze obrazki. Podoba mi się. Koniec.
Dziękuję Ci, jak zwykle motywujesz mnie do dalszej pracy:*
UsuńPojawiła się ocena twojego bloga na Gassate
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rany Boskie, no. Czy ty naprawdę masz zamiar powodować pisaniem takich rozdziałów, że nie będę potrafiła wykrztusić z siebie ani słowa? Jedyną reakcją na to był właśnie: "Rany Boskie". Patrzę na to, co Ty piszesz i nie potrafię zrozumieć, jak możesz tak niesamowicie pisać. Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z takim stylem. I jest on niesamowity. Ja naprawdę nie mam słów. Musisz mi wybaczyć takie skąpe i w ogóle nie mające żadnego sensu, ani nie niosące żadnej ze sobą treści, komentarze. Ja po prostu NIE JESTEM W STANIE niczego napisać. Tyle.
OdpowiedzUsuńAż mi głupio Freya, mam teraz taki tępy uśmiech na twarzy i nie wiem jak go zmyć. Nie chce się odkleić. ^^
UsuńJakoś nie miałam czasu na to, by przeczytać ten rozdział wcześniej, ale dziś wreszcie znalazłam chwilę na nadrobienie zaległości. Jak zwykle pozachwycam się muzyką - choć muszę przyznać, że nie potrafię czytać przy muzyce, dlatego najpierw odsłuchuję, a potem zabieram się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że bardziej podobał mi się poprzedni rozdział i prolog. Były bardziej hmm... klimatyczne i intrygujące. W jakiś niepojęty dla mnie sposób potrafiłaś mnie zachwycić swoim opowiadaniem, choć jestem osobą nienawidzącą wszelkiej poetyckości, patosu i górnolotnych wyrażeń. Ale w tym rozdziale znalazły się opisy przyrody, co chyba zaważyło na mojej opinii, bo ja opisów przyrody wyjątkowo nie cierpię. I możesz mnie nazwać ograniczoną, ale kompletnie nie miałam pojęcia jaki kolor ma antracyt, sodalit lub hematyt :D Tak samo Hepaticea Nobilis - nie lepiej napisać po polsku? Brzmiałoby to naturalniej. Tzn. wiem, że świadomie piszesz tak, a nie inaczej, ale też łatwo w takim stylu popaść w przesadę.
W każdym razie po ponownym przeczytaniu rozdział wydaje się być przystępniejszy i bardziej zrozumiały :)
Czekam z niecierpliwością na rozwój akcji! Pozdrawiam gorąco i życzę weny do pisania dalszego ciągu :D
Każdy odbiera to inaczej. Ten rozdział musiał taki być, żeby pokazać podejście jednego z bohaterów do świata, a jednocześnie umożliwić późniejsze porównanie go tego, kim się stanie w kontakcie z innymi. W każdym razie, dziękuję Ci za te uwagi oczywiście:*
UsuńP.S łacina musiała się tu pojawić. Później to zrozumiesz ^^
Nie przepadam za opowiadaniami,gdzie nie ma żadnych dialogów.Jednak Twój zdecydowanie polubię.Mimo iż nie ma dialogów to wszystko jest powiedziane. Masz niezwykle rozwiniętą wyobraźnie,niewiarygodnie dobrze dobierasz każde słowo.Przy Tobie człowiek może zobaczyć,że jego własne pomysły nie są jednak tak dobre.Jesteś fenomenalna,naprawdę.Coś pięknego!
OdpowiedzUsuńPS szczerze mówiąc tak bardzo spodobał mi się ten rozdział,że nie zauważyłam żadnych błędów i szczerze mówiąc wątpię,że są gdzieś one ;)
Haha, idealny nikt nie jest, jakieś znajdą się na pewno ^^
UsuńKońcówka co nieco mi rozjaśniła, jednak to wciąż niewiele i chce się więcej, więcej :) Nie wiem, co mam dalej pisać - opisy cudowne, fabuła jak na razie pozostaje w ukryciu, czekam w takim razie na jej rozwinięcie, pozdrawiam gorąco i życzę Wesołych Świąt pełnych Weny i inspiracji! :)
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne , piękne i dające do myślenia odciskają swoje piętna w umyśle czytelnika jeszcze na długo. Jak dla mnie są jak wiersze uwrażliwiają pokazują świat w sposób, który oddaje tyle emocji.
OdpowiedzUsuńDzisiaj po całym dniu pracy jestem zbyt zmęczona by rozkminiać i zrozumieć te teksty ale z wielką chęcią to niedługo zrobię.
Mam, więc nadzieję, że nie rozczaruję.
UsuńDziękuję za życzenia. Również chciałbym życzyć Tobie spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Spełnienia marzeń, dużo pozytywnej energii, od święta jak i na co dzień. A przede wszystkim by pan Wen nawiedzał cię każdego dnia. Szczęśliwego nowego roku ;)
OdpowiedzUsuńMerci beaucoup:*
UsuńMasz naprawdę cudowny styl pisania, używasz takich ciekawych i niebanalnych słów... Uwielbiam czytać twojego bloga, jest tajemniczy, wciągający i napisany tak pięknym językiem... :D Cudownie.
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, naprawdę. Masz cholerny talent, którego tylko pozazdrościć. Ładne, płynne zdania - jedno wychodzi z drugiego. Naprawdę niezwykłe... Nie marnuj talentu, bo kiedyś możesz pożałować.
OdpowiedzUsuńwww.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com
Nawet nie masz pojęcia jak mi wstyd, że dotychczas nie skomentowałam Twojego dzieła - i nie wyolbrzymiam, bo to, co zrodziło się z Twojego talentu, z pewnością można zaliczyć do kategorii "dzieł", niezwykle unikatowych, w szczególności w sferze bloggerów. Czytając ten rozdział, miałam odczucia, jakbyś przedstawiała bohaterów adekwatnie do różnych pór roku. Nie wiem czy to był zamierzony efekt czy po prostu pasowała Ci sceneria, ale wiedz, że wyszło nieziemsko i dzięki temu nie wpadamy w monotonię zimowego bądź letniego krajobrazu. Czuję się przytłoczona tekstem, ale nie jest to negatywne odczucie - generalnie nie jestem zbytnio przyzwyczajona do tak opowiadań ubarwionych w tak wyszukane i wytworne frazesy. To żadna ujma dla Ciebie, wręcz przeciwnie - dar. Mam cichą nadzieję, że szybko zaszczycisz nas ciągiem dalszym, bo dotychczas jedynie błądzimy wśród niewyjaśnionych wersetów czyjegoś życia. (;
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku i mnóstwo weny twórczej!
Tacos rule,
Bardzo ładnie to wszystko ubierasz w słowa, chociaż, wstyd przyznać, nie wszystko umiałam sobie zobrazować, bo nie wiem, jak na ten przykład wygląda sodalit. Twój styl jest bardzo... hm... no nie wiem, na pewno dobry, na pewno ładny, może trochę poetycki... Ale uważaj, bo jak przesadzisz z tymi pięknymi porównaniami, to to straci smak. Dobra, już się tu nie wymądrzam, parszywa smarkula ze mnie, mam tupet, tak tak... I tak Cię podziwiam, bo w moim stylu nie ma za grosz poezji i romantyzmu. Osobiście preferuję pakowanie bohaterów w niekomfortowe, ale czasem zabawne sytuacje:P
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle, to przepraszam, ze dopiero komentuję, ale się nie mogłam się wcześniej zebrać do czytania
Staram się nie przekraczać pewnej granicy, choć taki styl, tym się już cechuje; barwnością.
Usuń