(w odtwarzaczu wybierz utwór numer jeden)
Światło
pada na witraż, nadając kolorowemu szkłu blask, wzmacniając intensywność barw,
tworząc złudzenie głębi. Promienie słoneczne tańczą po gładkiej powierzchni,
niczym złociste istoty, wirujące w rytm tylko im znanej muzyki.
Dziewczyna
przygląda się temu niememu spektaklowi z uśmiechem błąkającym się po ustach. Zdaje
sobie sprawę, iż autor dzieła musiał być osobą znającą się na swym zawodzie,
skoro ustawił witraż dokładnie naprzeciw okna. O każdej porze dnia szkło
zabarwia się inaczej, w zależności od kąta padania promieni.
-
Intrygujący, prawda? Motyw vanitas połączony z fantastyką. Ciekaw jestem
interpretacji wykonawcy – słyszy obok siebie cichy głos. Odwraca głowę w jego
stronę. Nawet nie zauważyła kiedy podszedł. Uśmiecha się do przyjaciela, lecz
nie odpowiada na pytanie, on też tego nie oczekuje.
Dziewczyna ponownie spogląda na witraż, zupełnie jakby chciała nauczyć się go na pamięć.
Zawsze interpretowała sztukę odmiennie od Emila. Podziwiała wykonanie, barwy,
grę cieni. On zaś skupiał się nad przekazem. Dopełniając się nawzajem,
potrafili wspólnie opisać każdą pracę.
Wychodząc
z wystawy zakładają na siebie kurtki; on szary płaszcz, ona nabijaną ćwiekami,
czarną ramoneskę. To, co noszą, definiuje ich lepiej, niż zrobiły by to słowa.
Na
dworze pada. Zasłona deszczu opada z nieba na ziemię, niczym kurtyna w teatrze,
zasłaniając świat przed wzrokiem tych, którzy znajdują się po drugiej
stronie. Emil otwiera parasol i wyciąga doń do przyjaciółki, ona jednak unosi
wysoko głowę i zamyka oczy, pozwalając by woda spływała swobodnie po jej
twarzy. Otwiera usta i wyszukuje
językiem mniejsze krople.
Zawsze lubiła moknąć, czuć na skórze dotyk natury. Wielokrotnie już
tańczyła w deszczu, pozwalając by mokre ubranie przyklejało się do jej ciała,
czasem zaś ze sporą ilością alkoholu we krwi poruszała się nago w rytm ostrych,
rockowych riffów.
Nie
była zwykłą dziewczyną. Nie była też normalna. Miała w sobie coś niepowtarzalnego i jedni ją
za to kochali, inni zaś nienawidzili.
Emil
uśmiecha się pod nosem. Tak dobrze zna przyjaciółkę, spędził z nią w życiu
więcej chwil, niż jest w stanie zliczyć. Mimo to zawsze umiała go zaskoczyć. Tak
jak teraz, kiedy stojąc jak małe dziecko, próbuje schwytać deszcz.
Przytula
ją lekko do siebie, zaciąga się słodkim zapachem jej perfum i szepcze, przyciskając
usta do krótko ostrzyżonych, ciemnych włosów – Zaśpiewaj mi.
Wie,
że przyjaciółka zawsze najpiękniej brzmi właśnie w takich chwilach, kiedy
czuje, że żyje.
Poza nimi na ulicy nie ma nikogo. Dziewczyna spogląda prosto w patynowe oczy przyjaciela i spełnia jego prośbę. Wdzięczny głos nie przebija się poprzez deszcz, otula ich, niczym wyjątkowego rodzaju całun.
Poza nimi na ulicy nie ma nikogo. Dziewczyna spogląda prosto w patynowe oczy przyjaciela i spełnia jego prośbę. Wdzięczny głos nie przebija się poprzez deszcz, otula ich, niczym wyjątkowego rodzaju całun.
Czarnymi
smugami znaczy się droga kropel wody po jej twarzy, tusz do rzęs tworzy na
jasnej cerze tajemniczą mozaikę. Nawet wtedy wygląda pięknie.
Śpiewa tę samą piosenkę, co zawsze; o człowieku, który miał wszystko czego zapragnął, lecz chciał więcej, o człowieku, który zbyt nieufny by kogoś przyjąć do swego serca, umarł w samotności, o człowieku, który choć tak bogaty, nie posiadał nic dla czego by żył, a to warunkowało jego cierpienie.
Śpiewa tę samą piosenkę, co zawsze; o człowieku, który miał wszystko czego zapragnął, lecz chciał więcej, o człowieku, który zbyt nieufny by kogoś przyjąć do swego serca, umarł w samotności, o człowieku, który choć tak bogaty, nie posiadał nic dla czego by żył, a to warunkowało jego cierpienie.
Nigdy
nie powiedziała, czemu tak lubi ten utwór, on nigdy nie pytał. Kończąc śpiewać,
wysoko wyciąga ostatnią nutę. Dreszcz przebiega po ciele Emila, jak zawsze w
tym momencie. Zamyka oczy, a ona delikatnie całuje jego uśmiechnięte usta. Smakuje
deszczem i szminką.
Trzymając
się za ręce ruszają powoli w stronę hotelu; dwoje ludzi pomiędzy szarymi budynkami
Londynu. Czarny parasol, po którym spływają krople wody i mokre włosy w
odcieniu burgundu.