(w odtwarzaczu wybierz utwór numer siedem)
„The
time is out of joint”. *
W. Shakespeare
Na pogrzebie jest wielu ludzi. Wszyscy
jednak zdają się być dziwnie szarzy, identyczni. Jedynymi wyróżniającymi się
osobami są trzej mężczyźni. Trzy zupełnie różne osoby, połączone przez przypadkowe,
wspólne uczucia. Każdy z nich w pewien sposób związał swoje życie z osobą spoczywającą
w grobie. Każdy z nich jej śmierć przeżył inaczej.
● ● ●
Pierwszy to ten, który pragnął, jednocześnie nienawidząc.
● ● ●
Spogląda na biały kamień, na złoty napis wygrawerowany
prostym, katalogowym pismem. Litery rozmywają się przed jego oczami. Nie jest w
stanie przeczytać nazwiska osoby spoczywającej w grobie. Niezależnie jak bardzo
by chciał, nie potrafi.
Nagrobek choć stoi obok innych, wydaje się
być osamotniony. Przypomina opadające z drzew, jesienne liście. Takie, które zerwane
przez wiatr wirują w powietrzu, opadają na ziemię i pozostają na niej, powoli
umierając. Choć jest ich wiele, wszystkie są bardzo samotne. Tak samo jak
człowiek w momencie śmierci.
Stając naprzeciwko niej, jesteśmy zdani tylko
na siebie. Żyjąc, zawsze możemy być częścią czegoś większego. Możemy kochać i być
kochani. Ale umierając, zostajemy sami. Samotność jest definicją śmierci.
Człowiek zapada w sen, z którego nigdy się nie wybudzi, pozostawiając za sobą
cały świat.
Tak jak ona pozostawiła. Odeszła tak szybko
i po prostu. Nie pożegnała się. W ułamku chwili życie wokół niej się zatrzymało,
krew ubrudziła powietrze, a jej ciało uniosło się i opadło bezwładnie na
ziemię. Tak zwyczajnie.
Czemu wszystko potoczyło się w ten sposób?
Dlaczego do tego doszło? Przecież mógł ją w tamtej chwili zatrzymać. Złapać za
rękę i już więcej nie puścić.
Nie zrobił tego. Przeciwnie, pozwolił jej
odejść, pobiec przed siebie wśród strug deszczu. Po mokrym chodniku. Tuż przy
ruchliwej ulicy.
Czy to znaczy, że jest winny? Że to on odpowiada
za jej śmierć? Przez niego to drobne, delikatne ciało spoczywa teraz w zimnej
ziemi? Czy to naprawdę jego wina?
Spogląda na trzymane w dłoni kwiaty.
Tradycyjne chryzantemy, piękne i smutne. Kupił je specjalnie dla niej. Czy w
taki właśnie sposób pragnął wyrazić skruchę, żal? Ale czy on naprawdę go
odczuwa?
Jego
palce zaciskają się coraz mocniej na bukiecie. Czego od niej tak naprawdę chciał?
Na co liczył? Że wszystkie ich urazy pójdą kiedyś w niepamięć, że pomimo tych licznych,
zadawanych sobie nawzajem ran, zdołają stanąć razem w świetle porannego słońca?
Jeśli tak, to czemu ciągle sprawiał jej tylko większy i większy ból?
Przepełniony wściekłością rzuca kwiaty na
ziemię. Odchodząc, nie patrzy na grób. Nie może już dłużej znieść dławiącego
uczucia kumulującego się w okolicy piersi. Wie, czym ono jest. Tylko dlaczego
tak późno zdał sobie z niego sprawę? Czemu nie zauważył tego wcześniej?
Życie chyba naprawdę jest sadystą, myśli, patrząc
na pochmurne niebo. Nic nie układa się w nim tak, jak powinno. A kiedy wreszcie
to dostrzegamy, jest już za późno. Jesienne liście opadają na ziemię, a my
możemy się temu tylko przyglądać.
● ● ●
Drugi to ten, który kochał tak mocno, że aż
boleśnie.
● ● ●
Płacze bezgłośnie. Ciche łzy spływają po
jego policzkach, wciąż i wciąż, nieustannie. Ból w klatce piersiowej jest
straszny, sprawia, że Emil ma ochotę wyć. A jednak powstrzymuje się. Dla niej.
Wiadomość o jej śmierci początkowo nie
wywarła na nim wrażenia. Po prostu w nią nie uwierzył. Dopiero po jakimś czasie
zrozumiał, co się stało. Pojął, że stracił najważniejszą osobę na świecie. I choć
zobaczył jej martwe ciało, nie potrafił objąć tego umysłem. To wszystko zdawało
mu się jedynie abstrakcyjnym obrazem.
Świat bez niej jest zbyt pusty, zbyt nijaki. Jeśli
już nigdy więcej nie będzie mógł usłyszeć jej głosu, zobaczyć kolorowych ust
wygiętych w lekkim uśmiechu, poczuć delikatnego zapachu skóry, to co mu tak
właściwie pozostaje?
Świat bez niej nie istnieje.
Ktoś z krewnych zaczyna grać na skrzypcach jej ulubiony utwór. Emil zaciska powieki. Tego jest już zbyt wiele. Jak bardzo można
cierpieć? Dlaczego teraz, gdy znajduje się na skraju rozpaczy, musi słyszeć jeszcze tę melodię? Melodię, do której sama napisała słowa, którą śpiewała zawsze, kiedy tylko o to poprosił. Którą tak bardzo kochała. Przy której wyglądała najpiękniej. Czemu to
tak bardzo boli?
Gdyby życie było tylko powieścią, historią z książki, zmarła osoba pewnie nie chciałaby, żeby ktoś jej bliski pogrążał
się w smutku. Prawdopodobnie wolałaby, aby nauczył się żyć ze świadomością
straty, zaakceptował ją i powoli, powolutku wyparł uczucie żalu ze swojego
serca. A on pewnie postarałby się tak zrobić. Gdyby to była powieść. Ale to rzeczywistość. W prawdziwym świecie
nikt nie chciałby, by tak zwyczajnie pogodzono się z jego śmiercią, by przyjęto
ją jako coś oczywistego.
Ona nie powinna umrzeć. Nie kiedy miała
przed sobą jeszcze całe życie. Nie kiedy był ktoś, komu tak bardzo na niej
zależało. Dlatego on nigdy nie pogodzi się z jej odejściem. Jest pewny, że nigdy
nie zapomni tego bólu, będzie cierpiał każdego dnia, ponieważ ona była jedyną
osobą, którą kiedykolwiek szczerze kochał. Jego serce od zawsze należało
wyłącznie do niej.
Życie jest niesprawiedliwe. Krótkie i
ulotne. Bywa piękne i niezwykle szkaradne. Właśnie dlatego pozostaje takie
cenne. Jednak dla niego straciło ono cały swój sens w chwili, kiedy mu ją
odebrało. Gdyby teraz umarł, śmierć byłaby dla niego ukojeniem, ucieczką. Tak,
jest tchórzem. Boi się żyć w świecie, w którym nie czuje ciepła jej ciała przy swoim boku. Bardzo się boi. Ale
jest także zbyt wielkim tchórzem, by zatrzymać bicie swego serca.
Rzeczywistość jest okrutna. A on może
jedynie w niej trwać, dławiony żalem, smutkiem i trwogą przed nieznanym.
● ● ●
Trzeci to ten, który nie potrafił zapomnieć o
przypadkowej, niezwykłej bliskości.
● ● ●
Tamtego dnia szukał jej po całym Londynie.
Pomimo listu, który zostawiła, nie potrafił tak zwyczajnie zapomnieć o minionej
nocy. Nie potrafił zapomnieć tych oczu, wpatrujących się w niego uważnie, ich
niezwykłej, pochłaniającego go głębi. Nie potrafił zapomnieć gładkości jej skóry,
urywanego głosu, kiedy ich ciała scalały się ze sobą. Nie umiał wyprzeć z
pamięci obrazu dziewczyny o włosach w odcieniu burgundu, której usta wpijały
się kurczowo w jego wargi, a uda zaciskały na biodrach. Był mężczyzną. A tamtej
nocy, po raz pierwszy czuł coś tak wyjątkowego. O czymś takim nie można zwyczajnie zapomnieć.
Kiedy zobaczył ją biegnącą pośród opadających
z nieba strug deszczu, miał ochotę chwycić ją w ramiona. Być może mógłby to zrobić,
gdyby znalazł się tam chwilę wcześniej. Ale nie znalazł się.
Wystarczył jeden moment. Ułamek sekundy, który wywrócił świat do góry nogami.
Żadne z nich nie miało wtedy szansy na odpowiednio szybką reakcję. Ani kierowca, ani dziewczyna. W jednej chwili stała na jezdni, w drugiej jej ciało leciało w powietrzu, by w następnej opaść bezwładnie na ziemię.
Biegnie, nie patrząc przed siebie. Wpada na
kogoś, cofa się, poślizguje na mokrym chodniku i nagle znajduje się na ulicy. Tuż przed najeżdżającym samochodem.
Żadne z nich nie miało wtedy szansy na odpowiednio szybką reakcję. Ani kierowca, ani dziewczyna. W jednej chwili stała na jezdni, w drugiej jej ciało leciało w powietrzu, by w następnej opaść bezwładnie na ziemię.
W tamtym momencie czas się dla niego zatrzymał. Mógł tylko stać w
miejscu jak skamieniały, obserwując jej krew mieszającą się z wodą w kałuży.
Nie słyszał przerażonych krzyków ludzi, sygnału nadjeżdżającej karetki. Mógł
tylko tkwić bez ruchu i przyglądać się. Jego serce zamarło.
Stojąc teraz nad białym grobem, zastanawia się,
jak się tam znalazł. Skąd wiedział, gdzie odbędzie się pogrzeb? Kim była osoba,
do której podszedł na ulicy? Kim był ten mężczyzna o krystalicznym spojrzeniu przepełnionym
bezbrzeżnym zdumieniem? Czy zapytał go o jej nazwisko? Czy uzyskał odpowiedź?
Nie pamięta. Nie może sobie przypomnieć.
Wspomnienia z tamtego wieczoru zlewają się przed jego oczami w jedną
niewyraźną plamę barw. Są niemożliwe do rozszyfrowania.
Dziwne, przecież prawie jej
nie znał. Spędzili razem wyłącznie jedną noc, po której ona zostawiła mu tylko swój
zapach na poduszce i list zawierający słowa, które zraniły jego serce. Choć
przecież powinien się ich spodziewać. Czego niby oczekiwał? I co ważniejsze,
dlaczego przyszedł na pogrzeb osoby, o której właściwie niczego nie wiedział?
Zamyka oczy. Nie może zrozumieć, jak mogło
do tego wszystkiego dojść. Czemu musiała umrzeć? Ktoś taki jak ona, pełen
życia, piękna i nadziei na przyszłość. Dlaczego rzeczywistość tak wygląda? Niewzruszona, obracająca w pył ludzkie marzenia w
najmniej spodziewanym momencie.
Spogląda na swoje dłonie. Jeszcze kilka dni
temu dotykał jej rozpalonego pożądaniem ciała. Teraz właśnie to ciało jest
zimne i blade, a jego dłonie zdają się być dziwnie puste, jakby czekały na coś,
co nigdy nie nadejdzie.
Światem rządzą brutalne, trudne do
zaakceptowania prawa. Coś, co raz odeszło już nie powróci. Można się tylko
poddać tej przytłaczającej świadomości, walka z nią nie ma sensu, ponieważ nie
ważne jak bardzo by się tego nie pragnęło, to niczego nie zmieni.
● ● ●
W chwili jej śmierci świat wyszedł z orbit*. Dla każdego z nich. Każdy utracił wtedy cząstkę samego siebie. I choć uczucie straty różniło się pomiędzy nimi, tęsknota, która ich połączyła, była taka sama.
Żaden z trójki mężczyzn nie potrafił pogodzić się z jej odejściem. Żaden nie mógł tego zrozumieć. Żaden nie chciał. Nie umieli przyjąć do siebie rzeczywistości, w której jej ciało spoczywało zakopane głęboko w ziemi. Pragnęli innego świata. Takiego, w którym ona wciąż by się śmiała, w którym słyszeliby cudowny śpiew, czuli słodki smak szminki i mogli bez końca podziwiać promienie słońca rozświetlające krótkie włosy różnymi odcieniami czerwieni. Takiego właśnie świata pragnęli. Jednak ich rzeczywistością był biały nagrobek ze złotymi literami, żal i poczucie stary. Mimo to, każdy z nich zadał sobie to samo pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi.
Żaden z trójki mężczyzn nie potrafił pogodzić się z jej odejściem. Żaden nie mógł tego zrozumieć. Żaden nie chciał. Nie umieli przyjąć do siebie rzeczywistości, w której jej ciało spoczywało zakopane głęboko w ziemi. Pragnęli innego świata. Takiego, w którym ona wciąż by się śmiała, w którym słyszeliby cudowny śpiew, czuli słodki smak szminki i mogli bez końca podziwiać promienie słońca rozświetlające krótkie włosy różnymi odcieniami czerwieni. Takiego właśnie świata pragnęli. Jednak ich rzeczywistością był biały nagrobek ze złotymi literami, żal i poczucie stary. Mimo to, każdy z nich zadał sobie to samo pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi.
Co by było gdybym..?
Październikowy
wiatr zrywa z drzew jesienne liście. Wirują nad białym grobem otoczonym ze
wszystkich stron wieńcami kwiatów. I choć to tylko jeden moment, nim opadną na ziemię, tańcząc tak w powietrzu, wyglądają niezwykle pięknie.
Delikatna, nietrwała impresja. Ostateczna pieśń natury dla tych, których powracają do niej, by raz na zawsze stać się jej nierozerwalną częścią.
Nad cmentarzem powoli zapada zmierzch. Promienie zachodzącego słońca padają na jesienne liście spoczywające na lśniącej, marmurowej powierzchni.
Moment dobiegł końca. Teraz, gdy już raz opadły, nigdy więcej nie powrócą na drzewa. W świetle kończącego się dnia, zdają się być prostą, zwieńczającą życie prawdą. Definicją wolnej od złudzeń rzeczywistości.
Delikatna, nietrwała impresja. Ostateczna pieśń natury dla tych, których powracają do niej, by raz na zawsze stać się jej nierozerwalną częścią.
Nad cmentarzem powoli zapada zmierzch. Promienie zachodzącego słońca padają na jesienne liście spoczywające na lśniącej, marmurowej powierzchni.
Moment dobiegł końca. Teraz, gdy już raz opadły, nigdy więcej nie powrócą na drzewa. W świetle kończącego się dnia, zdają się być prostą, zwieńczającą życie prawdą. Definicją wolnej od złudzeń rzeczywistości.
* tł. "Świat wyszedł z orbit."
cyt. "Hamlet" W. Shakespeare
cyt. "Hamlet" W. Shakespeare
I tak oto kończy się ta historia. Cieszę się, że udało mi się wreszcie opublikować ten ostatni rozdział, biorąc pod uwagę ilość zmian, która zaszła w moim życiu podczas ostatniego roku, przez co nie miałam w zasadzie w ogóle czasu na pisanie.
Przyznam szczerze, że napisanie tego zakończenia nie było łatwe, jednak taki właśnie koniec dla tej historii planowałam od początku. Dziękuję Wam bardzo za to, że poświęciliście czas na przeczytanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że zarówno ostatni rozdział jak i całość się Wam podobała.
Przyznam szczerze, że napisanie tego zakończenia nie było łatwe, jednak taki właśnie koniec dla tej historii planowałam od początku. Dziękuję Wam bardzo za to, że poświęciliście czas na przeczytanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że zarówno ostatni rozdział jak i całość się Wam podobała.